á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Rok 1927. Rodolfo Montero pochodzi z hiszpańskiej Carineny. Aktualnie żyje w Paryżu, mieście sztuki, mody i pięknych kobiet. Znajomy winiarz uczy go produkować najznamienitsze trunki, (...) gdyż Rodolfo ma odziedziczyć po ojcu cały majątek. W jego skład wchodzą też winnice. Montero świetnie się bawi w stolicy Francji. Jest bezgranicznie zakochany w prześlicznej Solange. Spokój burzy nieoczekiwana wiadomość o tajemniczej śmierci ojca. Młoda para musi wrócić do Hiszpanii, aby zająć się domem i interesami. Solange to kobieta przyzwyczajona do wygodnego życia, pochodząca z bogatej rodziny. Nie umie odnaleźć się w nowym otoczeniu, które wydaje się jej wyjątkowo ciężkie. Wioska ją nudzi. Małżeństwo stopniowo się od siebie oddala, a kryzys finansowy tylko to potęguje. Rodolfo ma starszego brata. Dioniso mieszka z nimi, lecząc psychiczne rany pozostałe po wojnie o Republikę Rif. Nadużywa alkoholu, a jego jedynym celem staje się stworzenie cudownego ogrodu, specjalnie dla Solange. Rodzi się więź… Chyba po raz dziesiąty podkreślam, jak bardzo lubię powieści, których akcja ma choćby minimalny związek z Hiszpanią. Od zawsze coś ciągnie mnie w te rejony, nadal próbuję znaleźć genezę takich upodobań. Niestety, trudno jest nieustannie podróżować, ale od czego istnieje literatura? Gdy tylko zauważyłam zapowiedź najnowszej książki autorstwa Carmen Santos, to od razu przeczytałam opis. I już wiedziałam, że ta pozycja może podbić moje serce. W końcu paczka nadeszła, zabrałam się za lekturę. Wtedy zaczęłam ponownie bić się z myślami — pochłonąć w jeden wieczór czy delektować każdą stroną? Cóż, druga opcja wygrała. Ciągle przeżywam rozstanie z bohaterami, gdyż zdążyłam się z nimi zaprzyjaźnić. Zerkam na ten mój nieszczęsny egzemplarz i mam wrażenie, że wkrótce znowu po niego sięgnę. Zapewne znacie to uczucie, jak ciężko wrócić do normalności po dobrej książce.
Abstrahując na moment od fabuły — na oklaski zasługuje wydanie. Jest spore, choć w tym przypadku uznaję to za pozytyw. Kłopotliwie nosi się tę publikację w torebce, przegląda w czasie jazdy autobusem. Wymaga spokoju, uwagi, fizycznie oraz emocjonalnie. Ogromny plus za okładkę, ponieważ idealnie odzwierciedla atmosferę płynącą z kart. Ognisty temperament, podbity dozą melancholii. Jak hiszpańska gitara. Wiem, że takie określenia są dość pompatyczne, ale musicie uwierzyć mi na słowo, iż pasują. Egzemplarz świetnie nada się na prezent dla mamy, siostry lub przyjaciółki. Albo dla siebie samej, bez okazji. Miło dostawać podarunki, prawda?
Carmen Santos posiada duży dar opowiadania. Zazwyczaj przydługie opisy mogą znudzić, lecz autorka wyszła z tego obronną ręką. Cierpliwie snuje historię, skupiając uwagę nawet na najmniejszych szczegółach. Nie opuściłam ani jednego słowa. Każde ma swoje miejsce, jest potrzebne. Santos prowadzi nas po Francji i Hiszpanii, porównując piękno miasta i wsi. Nie umiem określić, która część bardziej przypadła mi do gustu. Obie aż kipią od swoistego uroku, gdy razem z bohaterami przechadzamy się paryskimi uliczkami albo podziwiamy winnice. Dwa różne światy, oba zachwycające.
Trójka głównych postaci jest niesamowicie ludzka. Pełna wad, namiętności, pożądania. Uwielbiam Solange, kobietę niejednoznaczną. Początkowo trudno ją polubić, lecz z czasem należy zrozumieć jej postępowanie. Wyrwana ze swojego środowiska, musi diametralnie zmienić przyzwyczajenia. Wcześniej, dama z szafą wypełnioną eleganckimi strojami, prowadząca bujne życie towarzyskie. Wkrótce po ślubie — próbująca znaleźć jakiekolwiek źródło rozrywki w smutnym domu, gdzie mąż ją zaniedbuje. Ich uczucie wydaje się być bardzo aktualnym tematem. Wiele par szybko podejmuje decyzję o małżeństwie, nie do końca zdając sobie sprawę z faktu, że nad miłością trzeba pracować. To zagadnienie, które Santos przedstawiła we frapujący sposób.
„Ogród z marzeń” to powieść niezwykle romantyczna, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Nie trąci zwykłym kiczem, charakterystycznym dla mnóstwa fabuł. Z przyjemnością głębiej zapoznam się z twórczością autorki. Myślę, że warto. Taki klimat potrafi rozgrzać w zimowe wieczory, gdy, nomen omen, marzymy o odrobinie ciepła…