á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Ta proza sporo mówi o historii Libii, jej zakrętach i rozdrożach, o trudnym dochodzeniu do demokratycznej państwowości, o meandrach niezwykle skomplikowanych procesów dziejowych, pozbawiających wiele rodzin ojców, braci, mężów. To również rzecz o libijskiej gościnności o tym, że najważniejszą kwestią jest nie zasmucać swoich braci i bliźnich, pomimo okrutnych mechanizmów historii i wyroków losu. Kto z nas wiedział, że pierwszy uniwersytet założono w Libii dopiero w 1955 roku? Musimy pamiętać, że smutek jest dalekim krajem, choć jest bliżej nas, niż nasi najbliżsi. To książka o tym, że każdy znajduje się sam na terytorium własnych cieni, a tęsknota jest nie do opowiedzenia bo rozsadza język od wewnątrz jak przypadkowa sprężyna, działający bez szwanku mechanizm.
Krok po kroku dowiadujemy się ze strzępków urwanych rozmów, z zasłyszanych głosów, z nielicznych relacji współwięźniów o losach ojca autora, który w nielicznych, przemycanych do rodziny listach pisał: „Czasami przez cały rok nie oglądam słońca ani nie wypuszczają mnie z celi”. To świadectwo niezwykłego hartu ducha i niezłomnego charakteru człowieka, który pomimo uwięzienia i tortur pozostaje wierny wartościom i do końca nie pozbywa się wolności, jaką w sobie zaszczepił mu rodzinny dom i pustynia. Matar pisze o egzotycznym dzieciństwie, o hartowaniu ducha, o kodeksie, któremu miał pozostać wierny w swoim życiu. O ojcu, który był jak góra, niewzruszona przechodzącymi burzami.
„Z każdym mijającym dniem ojciec odchodzi coraz dalej w swoją noc, zagłębia się we mgłę, pozostawiając resztki siebie i wielce doniosły, ale oczywisty fakt, frustrujący i miłosierny zarazem – bo jakże inaczej syn ma żyć dalej, jeśli nie dane mu jest zapomnieć – że choćbyśmy się nie wiadomo jak starali, nigdy do końca nie poznamy naszych ojców”. Piękna, wstrząsająca książka!