á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Jeden pechowy (albo szczęśliwy, zależy z której strony na to spojrzeć) dzień zmienia życie rodziny Corcoran na dobre. (...) W małej miejscowości, do której Libby i Jason przeprowadzili się niedawno, by "zacząć od nowa", dochodzi do wypadku samochodowego. Wydarzenie to jest niecodzienne, gdyż wioska na co dzień jest przepełniona spokojem. W jego wyniku młoda dziewczyna traci przytomność, a Libby postanawia jej pomóc i zaopiekować się do czasu, aż przyjedzie karetka. Przeznaczenie chciało jednak, by te dwie kobiety się zaprzyjaźniły. W szpitalu okazuje się, że nieznajoma straciła pamięć, a droga do jej odzyskania będzie bardzo trudna, zwłaszcza że nikt z rodziny jej nie szuka, nie ma przy sobie żadnych dokumentów, nie wie nic o swoim miejscu zamieszkania. Nieznajoma postanowiła, że chce być nazywana Pippa, a Libby utwierdziła ją w przekonaniu, że powinna "na chwilę" przyjąć to imię, skoro z jakiegoś powodu dobrze się jej kojarzy.
Libby i Jason przejęli hotel, który Margaret – matka Jasona – prowadziła do tej pory z mężem. Ten niestety zmarł, co rodzina głęboko przeżywa i nie może pogodzić się z utratą bliskiego członka. Młode małżeństwo ma ogromne ambicje, chce odnowić hotel, dostosować do wymogów nowoczesnego świata i wprowadzić na rynek, zarabiać. Jednak "zacząć od nowa" nie jest wcale tak prosto, nawet w małym miasteczku. Na drodze do szczęścia pojawia się duża przeszkoda: pieniądze. Libby postanawia przyjąć Pippę do hotelu, a gdy nieznajoma odzyska pamięć, wróci do domu. Z czasem małżonkowie zaczynają się kłócić, a teściowa o wszystko obwinia synową. Sukces hotelu i rodziny staje pod znakiem zapytania, a życie każdego dnia udowadnia, że każdy problem rodzi kolejny.
„W taki sposób dowiadujesz się, kim jesteś. Życie złożone z epizodów, anegdot, testów i chwil, potwierdzonych i skatalogowanych przez przyjaciół. Ale jeśli ich nie ma – i przyjaciół i wspomnień – skąd się dowiesz bez konieczności zaczynania wszystkiego od początku?” Powieść „Dobry uczynek” zainteresowała mnie od razu krótkim opisem na okładce. Kto nie lubi od czasu do czasu poczytać o czymś przyjemnym? Lucy Dillon stworzyła historię bardzo rodzinną, pełną ciepła, dającą nadzieję na lepsze jutro. Ogromnym jej plusem jest właśnie klimat. Czuć, że książka jest napisana z pasją, podziwem, miłością do ludzi. Żadna z przedstawionych relacji nie jest sztuczna czy nierealna, dzięki czemu łatwo jest wczuć się w sytuację rodziny Corcoranów i razem z nimi cieszyć się obecnością drugiego człowieka, radzić sobie z problemami. Każdy bohater książki ma swój charakter, dość szczegółowo dopracowany i opisany, dzięki czemu wyróżnia się na tle innych. Niestety, książki są jak ludzie – mają wady i zalety. Skazą tej książki są czasami przydługie i zbędne opisy oraz nudny początek. Pierwsze dwieście stron historii są o czymś, ale o niczym. Miałam ochotę po prostu ją odłożyć i nie czytać dalej, bo nie dość, że męczyła czcionka, to jeszcze historia rozwijana jakby na siłę.
„Jedyna osoba, która naprawdę się liczy, jedyna, która naprawdę cię zna, to ty sama. Więc jeżeli myślisz, że jesteś osobą, która po tego rodzaju ciosie potrafi się podnieść, iść dalej i skończyć robotę, to nią jesteś”.
Wszystko zmieniło się w połowie książki, gdy wydarzenia z życia Libby i nieznajomej zaczęły nabierać tempa. Hotel stanął na skraju bankructwa, kobieta zaczęła przypominać sobie dawne życie, a Jason z dnia na dzień był bardziej zdenerwowany. Od połowy historia jest tak wciągająca, że już trudno książkę odłożyć. Wciąż znajdzie się miejsce na długie opisy, które momentami ma się ochotę pominąć, bo nic konkretnego nie wnoszą, ale więcej miejsca zajmują emocje i uczucia. Myślę, że można doszukać się w tym jakiegoś zamiaru. Książka opisuje życie ludzi tak prawdopodobnych, że aż realnych... Na pewno gdzieś w świecie żyje taka Libby, która marzy o pięknym hotelu, i taka Margaret, która nieprzerwanie tęskni za mężem. Na pewno gdzieś jakiś mężczyzna nie potrafi obchodzić się z pieniędzmi, a jakaś kobieta nie wie, co w jej życiu jest prawdą. A życie jak to życie, nie zawsze jest niesamowite i ciekawe, zdarzają się w nim chwile nudy i monotonii, zaś jak coś się wali, to wszystko na raz.
„(...) romantyczność nie musi się kończyć w dniu ślubu!” Na szczęście Lucy nie chce wprowadzić czytelnika prosto w depresję i z czasem się reflektuje, serwując całkiem dobrą opowieść o walce... Ale nie takiej ze smokami czy wiatrakami, raczej o walce o szczęśliwą i spokojną codzienność, o pewne relacje i wspólne jutro. Przyjaciół poznaje się w biedzie i czasami się ich nie zauważa. „Dobry uczynek” pokazuje, jak ważna jest rodzina i bliscy, którzy kochają bezwarunkowo. Na przykładzie Libby i Jasona łatwo dostrzec, że każdy człowiek może popełniać błędy, ale musi umieć je naprawiać. Bez starań żadna miłość nie przetrwa, a "zdobywanie" nie kończy się w dniu zawarcia małżeństwa. Z kolei gdy druga połówka zawiedzie, nie powinno się odrzucać pomocnej dłoni. Zrób dla kogoś dobry uczynek, a kiedyś dobro do ciebie wróci... Niby taka prosta lekcja, ale często zapominana. Dlatego polecam książkę „Dobry uczynek” wszystkim, którzy szukają nadziei i siły, którzy lubią czytać o ludziach z krwi i kości.
Książka warta przeczytania, jak i wszystkie inne tej autorki.