á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Frywolitki są to koronkowe cudeńka wykonywane z cieniutkiego kordonka lub po prostu zwykłej nici za pomocą małego czółenka. (...) Przepiękne, misterne i pełne różnych zawijasków - zależnie od inwencji twórcy - ale okropnie trudne do wykonania. Wiem, bo sama próbowałam i po trzech godzinach pilnej nauki poddałam się. Małgorzata Musierowicz obserwując z zazdrością zwinne ręce swojej mamy, postanowiła stworzyć frywolitkę najlepiej sobie znanym sposobem, a więc z myśli i słów.
Pisze głównie o książkach, choć przede wszystkim są to szeroko pojęte rozważania o kulturze, przeplatane polemiką z Kochanymi Czytelniczkami i Drogimi Czytelnikami, jak nazywa autorka odbiorców "Frywolitek", zasypujących ją listami.
Przeczytałam ten zbiorek z przyjemnością, przerzucając pobieżnie jedynie co niektóre rozdziały traktujące o zen i konfucjanizmie. Po studiach orientalistycznych i latach własnych przemyśleń nad kulturą Dalekiego Wschodu, stanowczo wybieram naszą rdzenną europejską tradycję, wyrosłą z kultury śródziemnomorskiej. Daletgo tak bardzo lubię u Małgorzaty Musierowicz wszelkie nawiązania do antyku. Jednak w pierwszym zbiorze "Frywolitek" właściwie ten temat nie występuje (a jest go mnóstwo w "Całuskach pani Darling", polecam).
Wynotowałam sobie za to tytuły książek, do których muszę koniecznie zajrzeć. Bowiem Małgorzata Musierowicz ma ten wielki dar, że jak już pisze o książkach, od razu nabiera się ochoty, aby je przeczytać.
We "Frywolitkach" jest i o Prusie, Orzeszkowej, Mickiewiczu, o prof. Raszewskim, o Poznaniu, o Kresach, ale też i o różach i ich hodowcach, o polskim szkolnictwie i o bibliotekach, rzecz jasna, szczególnie o bibliotekach dziecięcych i o Joannie Papuzińskiej, a nawet o Jane Austen, królowej Wiktorii i o autyzmie. Krótko mówiąc - zasięg tematyczny "Frywolitek" jest nieograniczony. Jest to bardzo miła i pouczająca lektura.